On i Rozalia

NIECHĘĆ… czy aby na pewno?

Rozalia – żona, matka dwóch dziewczynek.
On – mąż, ojciec dwóch dziewczynek.
Tylko, że to zupełnie inne dziewczynki.
Tylko, że to cudza żona i cudzy mąż.
Ona pracowała z nim w jednej firmie. Trafiła na jego zmianę, choć była z tego bardzo niezadowolona. Nie lubiła go zbytnio, nie chciała z nim pracować. Ot, obojętność z przewagą niesympatii
On, facet któremu zależało na tym, aby się dobrze poczuła w jego towarzystwie. Zależało mu na atmosferze w grupie i pomiędzy nim a Rozalią. Powoli zaczęła z nim rozmawiać. Powoli, powoli zaczęło się między nimi ocieplać. W pewnym momencie zaczęła się inaczej ubierać, ładniej. Zawsze gdy wchodziła patrzyła na niego, chcąc zobaczyć jego reakcję. Czasami chwalił jej wygląd. Czasami choć wyglądała świetnie, nic nie mówił tylko patrzył. Wkurzało ją to, że nic nie mówi. Nie wystarczały jej jego spojrzenia. Chciała słów. Wiedział, że chce mu pokazać swoją kobiecość. Wiedział, że ubiera się dla niego. Niesympatia trafiła do kąta.

WIOSNA…

Czas przemiany. Wiosna dookoła i wiosna w nich. Wracali z pracy razem Powoli to odwożenie do domu przestało być tylko odwożeniem. Trafił się pocałunek, trafiła się rozmowa, trafiło się spojrzenie w oczy. Sympatia rozpościerała skulone dotąd skrzydła
Pewnego dnia umówili się na spacer w miejsce, które potem stało się ich miejscem. Ich „źródłem”. Tam kochali się pierwszy raz. To było coś niesamowitego. Spontaniczny seks, długi seks, wspaniały seks… przeplatany spacerem na łące, gdzie znowu pożądanie wzięło górę i gdzie kochali się kolejny raz. Od tej pory niezależnie od tego jak często się kochali, ciągle czuli niedosyt, ciągle było im mało. Ich związek opierał się głównie na seksie.
Wymyślili sobie, że będą się kochali w różnych dziwnych miejscach. Kochali się więc w miejscach takich jak: kościół (za każdym razem inny), na dworcu autobusowym w stojącym na boku, zepsutym od zawsze autobusie. Kochali się przy drodze w wysokich trawach, kochali się w pracy, gdzie 20 metrów od nich pracowali ich koledzy. Kochali się w autobusach, lasach, w paśniku dla zwierząt na wyłożonym w nim sianie. Na początku wymyślali te miejsca, potem po prostu je dostrzegali i wykorzystywali. W jego bloku były piwnice, pralnie. Pewnego dnia dostał wiadomość, że jest u niego pod domem. Zszedł do pralni, otworzył ją wysłał jej sms, że na nią tam czeka. Kochali się w tej pralni potem jeszcze wiele razy. Innym razem, zamiast do pralni, zaprosił ją do pomieszczenia, które określił jako bunkier. Zamknęli się tam i kochali przez kilka godzin. Odosobnienie, zapomnienie i zatracenie. Innym razem był to budynek, w którym mieszkała ona.
Miała takie przyzwyczajenie, że w kalendarzu zakreślała przy każdej dacie kwadraty. Każdy bok kwadratu oznaczał jedno kochanie w tym dniu. Kiedyś pokazała mu swój kalendarz. Był zdziwiony i rozbawiony.
Pamięta pewną imprezę firmową. Gdy już się rozkręciła na dobre, poprosiła go, aby ją kochał… Nie widział możliwości, nie widział miejsca, gdzie mógłby to zrobić. Rozalia zaprowadziła go na dach… Tam zobaczył przygotowany koc. Rozalia zaplanowała to w najdrobniejszym szczególe.
Gdy wrócili po 1,5 godzinie wszyscy zasypali ich pytaniami, gdzie się podziewali. Rozalia powiedziała, że byli się kochać. Rozbawiła wszystkich, nikt nie był w stanie uwierzyć w taką ewentualność. Na pozór nadal łączyła ich niespympatia

DECYZJA

Pewnego razu, po kochaniu, powiedziała mu, że chciałaby mieć z nim dziecko. Tłumaczyła, że to, co między nimi trwa jest ulotne, może skończyć się każdego dnia. A ona chciała mieć coś, co jej pozostanie. Rozpoczęły się poważne rozmowy. W końcu podjęli decyzję, że tak, że oboje tego chcą. Rozpoczął się trudny czas starania się o dziecko. Chciała mieć z nim syna. Druga próba przyniosła oczekiwany efekt – była w ciąży. Kochali się dalej. Wszystko pomiędzy nimi było takie same, a przecież było zupełnie inaczej. Po 9 miesiącach urodził się Kuba. W momencie urodzenia Kuby ich związek miał dwa lata.
Kuba miał jedną mamę i dwóch ojców.
Kuba miał jedną mamę i… żadnego ojca.
Jeden nim przecież nie był, drugi był, ale go przy Kubie nie było.
Powinnam powiedzieć, że wszyscy byli długo i szczęśliwie, ale czy tak było? Byli razem jeszcze przez pewien czas. Ale wszystko się rozpadało. Pozornie niezależnie od nich, od ich decyzji i wyborów.
Ona przeprowadziła się do nowego mieszkania. On zmienił w międzyczasie pracę i coraz mnie czasu spędzali ze sobą. Potem on wyjechał daleko, poza horyzont jej życia. Coś pękło, coś się zapodziało. Ona miała to, co chciała. On też miał co chciał. Tylko, że patrząc z boku było jasne, że ona miała wszystko a on nie miał nic.
Po powrocie powiedziała mu, że nie mogą się dalej spotykać.
To, co powinno stać się początkiem, stało się początkiem końca.
Stało się jak chciała…. Został jej syn!

W ubiegłym roku, po latach… on zobaczył Kubę na faceboku. Po raz pierwszy zobaczył własnego syna, który patrzył z fotografii jego oczyma, z uśmiechem lekko krzywym jak jego uśmiech. Coś wróciło, zabolało.. jak bardzo to już na zawsze będzie jego tajemnicą.
Nigdy nie powstało pomiędzy nimi nic, co można by nazwać miłością. Łączył ich tylko seks. Spędzali ze sobą tak wiele czasu, byli razem w tak wielu sytuacjach, a przecież nie wydarzyło się nic… Nic, poza Kubą!
A kim był Kuba?
Kaprysem kobiety bez skrupułów?!
Obrazem nieodpowiedzialności mężczyzny bez żadnych zasad?!
Kim był? Kim jest?
Osobą żyjącą nieświadomie w jednym wielkim kłamstwie?!
Osobą, której nie dano szansy na prawdę o sobie samym?!
A ona i on?!
Czy można być ze sobą tyle lat bezkarnie i nie kochać, nie chcieć zbudować czegoś trwałego?
Czy można do tego stopnia być cynicznym i pozbawionym uczuć?!
Czy można do tego stopnia być egoistą?!
Spytajcie jego… spytajcie jej.
A może to było tak, że ona miała wszystko co chciała. Miała to swoje stałe miejsce na ziemi. Może dostała dokładnie to co chciała. Bogatego męża, który ją kochał, tylko zbyt rzadko bywał w domu, dobry seks z kochankiem, który niczego nie wymagał a potem wymarzonego syna, którego mąż jej dać nie umiał.
A może to było tak, że on miał ciepły dom, był zadbany, nakarmiony. Miał szalony seks, którego nie dawała mu własna żona. Może zapłacił za to synem, którego pozostawił samemu sobie, który latami nic go nie obchodził.

Nie wiem. Ja tylko wysłuchałam tej historii, choć nie wiem, czy było warto.